Agnieszka Jerzyk 22 na Igrzyskach Olimpijskich w RIO
14067703_1167238526632876_7532570283804792403_n

14022333_1167238823299513_7930328876578098700_n

14102181_1167238753299520_51031410084241173_n

14079945_1167238736632855_1218210676980944510_n

agario

Agnieszka Jerzyk, zajęła 22 miejsce, jest to najlepsze miejsce Polki na igrzyskach olimpijskich, Agnieszka podsumowuje swój start w RIO:

Już tak bardziej na spokojnie chciałam podzielić się z Wami emocjami związanymi z moim startem w igrzyskach. Choć nie jest łatwo ubrać ich w żadne słowa i opisać tego jak to jest przekroczyć linie mety Igrzysk Olimpijskich.

Medale były trzy, nas zawodniczek 55. Każda z nas przebyła swoją drogę by właśnie w jednym dniu dać z siebie wszystko co było możliwe. By osiągnąć cel, spełnić marzenia, przekroczyć własne granice, pokonać siebie.

Przekraczając metę na 22 miejscu byłam szczęśliwa. Zadowolona z tego co zrobiłam, co było mi dane. Popłynęłam moje życiowe pływanie, jeszcze nigdy nie straciłam tak mało sekund do pierwszej zawodniczki (49") w najlepszej stawce zawodniczek świata. Zazwyczaj moje najlepsze pływanie było w granicach 1'15"-1'30" straty do najlepszej. Dało mi to miejsce w trzeciej grupie. Pierwsza runda na rowerze, zwłaszcza podjazd była dla mnie bardzo ciężka. W czasie jazdy zerkałam czy nie mam czasem gumy czy laćka jak kto woli. Jechałam w okolicach czterdziestego miejsca. Ale nie po takie miejsce przyjechałam do Rio dlatego na rowerze robiłam wszystko aby przesuwać sie do przodu. W mojej grupie znalazły się dwie zawodniczki, którym też zależało na dogonieniu zawodniczek. Razem z Australijką Ashleigh Gentle i kanadyjką Sarah Anne Brault pracowałyśmy sumiennie by dogonić grupę przed nami. Udało nam się to na 5 rundzie. Dzieki czemu przesunęłam się o kilkanaście miejsc do przodu. Z przodu jechało 19 dziewczyn, tempo jakie nadawała mistrzyni Olimpijska z Londynu Nicola Spirig było tak kosmiczne, że ta grupa była juz nie do dogonienia. Choć robiłam wszystko by strata do pierwszej grupy nie była zbyt duża w nadziei że uda mi się na biegu kogoś dogonić. W mojej grupie było wiele znakomitych biegaczek. Dlatego wiedziałam że bede musiała walczyć o każde miejsce. Podczas zejścia z roweru na bieg w strefie zmian, kiedy biegłam do swojego miejsca z numerem 1 :) a chciałam zrobić to oczywiście najszybciej jak się da :) i uderzyłam kołem w zawodniczkę z przodu ( no za wolno biegła ????) Niestety skręciło mi się przednie koło, po czym wsadzilam paluch pomiedzy szprychy i cóż tu ukrywać :) poczułam ból. Dobiegłam do mojego stanowiska, odstawiam rower i mimo potoku krwi z palucha założyłam szybko moje piękne kolorowe buciki i zaczełam walkę o jak najwyższe miejsce. Trudna trasa kolarska z około kilometrowym, bardzo sztywnym podjazdem i technicznym zjazdem, plus jeszcze jednym łagodniejszym podjazdem które pokonywaliśmy 8 razy dawała się we znaki podczas biegu. Trochę czasu zajęło aż nogi przyzwyczaiły się do biegu. Pierwsze 2 rundy biegłam w sporej grupce zawodniczek co dawało mi około 29 pozycje. Po 5 km z naszej grupy odbiegła Rosjanka Aleksandra Razarenowa. Ja przecież nie chciałam wyjeżdżać z Rio z miejscem gorszym niż w Londynie. Więc też ruszyłam, rozciągnęłam grupę lecz zawodniczki trzymały sie mnie kurczowo. Nie puszczały. Dlatego ja cały czas z myślą poprawieniu wyniku z poprzednich igrzysk przyśpieszałam. Na ostatnim kole została mi na plecach tylko Irlandka Aileen Ried. Na około 1,5 km do mety ruszyła, ja za nią jednak na około kilometra do mety czułam że zaczynają mnie łapać kurcze w mieście czworogłowe, dlatego musiałam odpuścić i pilnować swojego miejsca. Modliłam się aby niebieski dywan był jak najszybciej. Odliczałam każdy metr prosiłam się aby kurcze odpuściły. Dodatkowo zaczął odzywać się mój zakrwawiony paluch. Na szczęście wypracowałam sobie sporą przewagę nad pozostałymi zawodniczkami z grupy i z grymasem bólu ale i uśmiechem minęłam linie mety:)

Być tutaj i reprezentować swój kraj, swoją dyscyplinę to jest naprawdę coś niesamowitego. Zdecydowanie Igrzyska maja swoją magię.

Igrzyska w Rio były dużo cięższe niż te w Londynie. Poziom niewyobrażalnie poszedł do przodu. Dlatego teraz siedząc na kanapie, pisząc tą relację, rozmyślając mogę być cholernie dumna, że poprawiałam wynik z Londynu. To jest triathlon. 3 a nie 1.

Jak narazie to tyle. Chciałabym napisać coś więcej, podziękować i zrobię to, ale jak znajdę więcej czasu. Teraz mogę przybić pionę trenerowi Pawłowi Barszowskiemu za to jak przygotował mnie do igrzysk.

http://sport.tvp.pl/…/agnieszka-jerzyk-moja-pieta-achilleso…

 

Jeśli nie mogliście oglądać wyścigu kobiet :
http://sport.tvp.pl/rio/26403556/triathlon-k-final
Opublikowano 23-08-2016